niedziela, 16 lutego 2025

Trump i Kaczyński. Te same lekcje z przegranych kadencji

#Pablieton

Jarosław Kaczyński wzorowo odrobił lekcję z przegranych w 2007 roku wyborów. Kiedy ponownie doszedł do władzy plan był gotowy. Sprowadzał się do kilku, w sumie prostych, posunięć: - podporządkowania i upolitycznienia instytucji, które mogą powstrzymać autorytarną władzę: Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny, prokuratura. Wstawienia tam ludzi absolutnie oddanych władzy. I tym samym zapewnienia sobie zarówno bezkarności, jak i swobody zmiany ustroju tylnymi drzwiami. - zamienienia mediów publicznych w propagandowy ściek, którego zadaniem jest tępa propaganda ryjąca berety znacznej części Polaków oraz zastraszanie tych wszystkich, którzy myślą inaczej. Przy czym część - wydawałoby się niezależnych mediów - skutecznie podsypano groszem, by w sytuacjach kryzysowych wspierały władzę. - uruchomienie programu społecznego, który przyniesie ludziom choćby niewielkie pieniądze za nic, a tym samym będzie idealną osłoną działań niszczących państwo. Ileż razy słyszeliśmy z ust polityków PiS odpowiedź na niewygodne pytania: wprowadziliśmy 500+. Złodziejstwo? Ale wprowadziliśmy 500+. Łamanie prawa? Ale wprowadziliśmy 500+. Po to im był ten wist. - znalezienie wygodnego wroga zewnętrznego. Emigranci, Unia Europejska. W zależności od sytuacji rozpętywano zatem burzę, by skierować uwagę Polaków na „wroga”. Byleby daleko od siebie. - ścisłe przywiązanie rzeszy aparatczyków do partyjnego państwa. Stąd tysiące posad w spółkach, stąd programy jak Willa+, stąd dotacje dla podejrzanych fundacyjek i fundacji. To miała być pretoriańska gwardia Jarosława Kaczyńskiego. Bez niego traciła wszystko. - spiskowa teoria utrwalająca władzę. Tym w Polsce była katastrofa smoleńska. Cynicznie wykorzystywana przez Kaczyńskiego do wzbudzania negatywnych emocji wobec opozycji. To był propagandowy młot kowalski uruchamiany co miesiąc i z rozmysłem. - polityka historyczna mająca na celu pobudzenie nacjonalizmów, wypaczenie historii, zwalczanie tych, którzy mogli przyćmić geniusz wodza. Dlatego IPN zamieniono w kuźnię endeckiej wizji historii. Takiej, która nie widzi koloru szarego. Dlatego wygumkowywano z kart historii Lecha Wałęsę zastępując go chwalebnymi wyczynami braci Kaczyńskich. Dlatego wprowadzono do szkół propagandową papkę pod postacią przedmiotu Historia i Teraźniejszość w której guru historycznego nacjonalizmu usiłował zohydzić młodzieży wraży Zachód a nawet in vitro czy ruch hippisowski.


Systemową bezkarność i obstrukcję wymiaru sprawiedliwości połączono zatem ze ściekową propagandą i praniem mózgów. Stworzono system korupcji całego narodu po to, by ten przestał interesować się tym, co wyczynia władza. A władza miała być kryształowa, nieskalana złem, jedyna. Myślała za obywatela. Pokazywała mu co ma robić i jak żyć. To było pasmo sukcesów w którym najgorsze nawet złodziejstwo ukwiecano pseudopatriotyczną papką okraszoną Panem Bogiem. Bo sojusz tronu i ołtarza był jednym z najważniejszych fundamentów władzy PiS. Tam gdzie nie docierał Kurski, dotarł pleban. Tam gdzie Kurskiego nie starczało, przekaz ugniatał pleban. Uzasadniając trwanie zepsutej władzy boskim dogmatem.


Co robi dziś Trump? Wyciąga te same wnioski. Pewnie bezwiednie, bo nie za bardzo wie kim jest prorok PiS. Ten sam schemat widać z resztą w Wenezueli, Argentynie, Indiach, Meksyku czasów PRI, niedawno w Brazylii czy wypowiedziach polityków AfD.


Są oczywiście różnice, bo w USA media publiczne nie istnieją. Te zapewnia nowej administracji Elon Musk. Robi dokładnie to samo, co Kurski w Polsce. Ba, nawet lepiej niż Kurski. Media zbyt dociekliwe zaś są zastraszane lub pozbawiane akredytacji do Białego Domu.


Wróg wewnętrzny już jest. To także emigranci czy UE. To liberalne elity, które ponoć dopuściły do wzrostu przestępczości w USA. To środowiska aktywistów walczących o prawa człowieka czy o dobrostan planety. Ba, nawet papierowe słomki stają się oznaką tryumfu trumpistów, bo to był przecież zamach na wolność Amerykanów. I ludzie to kupują… Jak kiedyś w Polsce bełkot o przymusowym jedzeniu robaków.


Za chwilę zobaczymy w USA rozprawę z systemem sądownictwa. Już widzimy napływ ludzi-bizonów do administracji i rządowych agend, które stały się politycznym łupem.


Do tego prężenie muskułów w polityce zagranicznej. America first słuchać zewsząd. Bo duma z nacjonalizmu ma zastąpić przywiązanie do zasad amerykańskiej demokracji. Będziemy panami świata. Świat będzie leżał u naszych stóp. Te same słowa słuchać było na początku drogi każdego dyktatora. Tak zdobywa się serca tych, którzy nie mają już wiele do stracenia. Mają za to jeszcze wyimaginowaną dumę… Chcą być właścicielami globu. Biednie, ale z fanfarami. Świat jest nasz!


Przypomina to słynną scenę z „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” gdy austriacki bauer krzyczy: dziś należą do nas krowy z Polski a jutro z całego świata… Śmieszne? Niekoniecznie. Bo za tym kryją się te same emocje i ta sama pogarda do wszystkiego co inne. Do wszystkiego co nie pasuje do aktualnie promowanych wartości.


W Polsce były to środowiska LGBT, niezależne kobiety, Tusk, Unia Europejska. Konflikt napędzał konflikt. To był żer dla propagandy. Udało się przez osiem lat, aż Polacy zwymiotowali tą koszmarną szopką. Choć i tak nie wszyscy… Bo propaganda nienawiści zostawia trwałe ślady w umysłach tych, którzy zamiast czytać słuchają wodza. I oczekują od niego wskazówek co ze sobą robić. Bo tak jest po prostu łatwiej.


Stąd ta miłość kaczystów do trumpistów. Stąd ta intelektualna pańszczyzna przywodząca na myśl przedrozbiorowe ukłony wobec carycy Katarzyny. Stąd ta tęsknota za światem w którym władzy wolno było wszystko a obywatelom jakby… mniej. Dwa światy, dwa kontynenty, cel i metody te same.#

Felieton Pabla Moralesa >>>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kanalia Ziobro atakuje Donalda Tuska

— Donald Tusk z nieznanych powodów nie zdecydował się udzielić wsparcia finansowego organizacjom takim jak Polski Czerwony Krzyż, Caritas, P...